piątek, 25 marca 2011

Za pozwoleniem Kris

Obiecałam w pierwszym poście, że napiszę o Krisie. Kris - kolega ze studiów, ciekawa postać bardzo, zgodził się na zrobienie mu reklamy na moim blogu więc korzystam z tego pozwolenia... Krzysiu, dla Ciebie i o Tobie słów kilka.


Krisa poznałam na studiach - trafił do mojej grupy na trzecim roku po swojej dziekance. Przystojny facet o charakterystycznych rysach twarzy z jeszcze bardziej charakterystycznym - jak się później okazało - podejściem do życia. Sporo czasu spędziliśmy razem na rozmowach o życiu, o tym co warto, czego nie, na co zwrócić uwagę, a czym się nie przejmować, bo szkoda życia. I wiele te rozmowy dały, bo zmieniłam wtedy zupełnie swoje życie. Okazało się, że entuzjazm i miłość do życia, którą Krzysiek przekazuje innym są zaraźliwe. Trzeba mieć sporo cierpliwości i czasu na rozmowy z Krisem. Jego opowieści bez względu na to, czego dotyczą są zazwyczaj długimi wywodami zgłębiającymi tajniki różnych dziedzin. Oboje jesteśmy geologami, ale zazwyczaj rozmawiamy o życiu. To dzięki Krisowi poznałam książki de Mello, to dzięki opowieściom jak można wziąć dziekankę, spakować się i polecieć na inny kontynent, żeby spełnić swoje marzenia postanowiłam zmienić swoje życie. Opłaciło się i od tamtej pory Kris jest takim moim dobrym duchem i znakiem na rozdrożu, który pomaga wybrać stronę, w którą powinno się udać. I powiem tak - wcale a wcale nie zaskoczyło mnie jak ostatnio opowiadał o kobiecie, która ledwo go znając wyraziła się o nim w ten sposób - że potrafi zmieniać ludzkie spojrzenie na własny żywot. Spotkać Krisa to trochę jak spotkać mały tajfun na swojej drodze. Rozmowa z Nim to też nauka dyskutowania - argumenty są bardzo bardzo ważne. Szkoda tylko, że On ciągle jest gdzieś daleko. Teraz w Londynie, ale założę się, że w głowie już jest plan na kolejne miejsce do zamieszkania. Londyn = zaspokajanie głodu wiedzy, królewska uczelnia, wysokie loty, nie pogadasz.... Ech... I w ogóle mnie nie zdziwi jak nagle dostanę maila, że mieszka na Antarktydzie, w Australii czy na Alasce. Generalnie wszystkie miejsca są możliwe, bo Kris to niespokojny duch, poszukiwacz, eksplorator. I dzięki Niemu właśnie ten blog ma taki, a nie inny tytuł "Never stop exploring, nsea!". I tak trzymać!
Krzysiu, jesteś ważny i nigdy się nie zmieniaj. I kiedyś Cię odwiedzę, nie wiem czy zdążę w Londynie, ale odwiedzę. A jak odwiedzę to poproszę sporą dawkę zwiedzania i rozmów o życiu. Pozdrawiam Cię wiosennie, a Was wszystkich zachęcam, żebyście nie patrzyli za siebie, a przed siebie, bo te decyzje, które już podjęliście wtedy, kiedy je podejmowaliście, były najlepsze. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba szklankę napełnić znów do połowy i korzystać!

1 komentarz:

  1. hm... ostatnie zdanie-taka prosta oczywista oczywistość :) a jakże często o tym zapominamy .. i mimo wszystko płaczemy ...

    OdpowiedzUsuń